współcześnie zaaranżowane wersje przebojów sprzed osiemdziesięciu albo nawet sprzed ponad stu lat - to można posłuchać. Innych powodów oglądania nie dostrzegam.
Zgadzam się. Efekciarstwo, w dodatku nieudolnie stylizowane na tzw polskie Moulin Rouge. No i pytanie: Po co? A to generuje kolejne pytanie: Co takiego szczególnego dla sztuki zrobił Bodo, żeby zawracać (sobie i komuś) głowę jego życiorysem i karierą? W dwudziestoleciu międzywojennym takich "Bodów" było krocie i wszyscy identyczni. Oglądałem ze względu na Schuchardta, bo go bardzo lubię a i mimo to nie wytrwałem do końca, odpuściłem po godzinie.