Wiele się oberwało w "Hobbicie" Legolasowi. W zasadzie lista narzekań na niego nie ma końca :P. O ile rozumiem narzekanie na postać charakterologicznie o tyle dziwi mnie przyczepianie się do fizycznego wyglądu aktora - za gruby, za stary. Ale przecież sam aktor jest starszy o ponad 10 lat. Te różnice są normalne i w zasadzie nie do uniknięcia. I tak moim zdaniem wiele zrobili. Wydawało mi się, że pewne rzeczy należy zrozumieć.
I tu moje pytanie: Czy wolelibyście w związku z tym zupełnie innego aktora, który zagrałby młodego Legolasa?
Zacznijmy od tego że Legolasa wcale w filmie być nie powinno. Skoro tak stosunkowo krótką książkę dzielą na aż 3 długie filmy, to mogli się chociaż trzymać fabuły, samej w sobie bardzo ciekawej, a nie jeszcze dorzucać jakieś wątki z księżyca wzięte jak postać Legolasa czy jakiś pseudo romans między krasnoludem a elfka. Ja rozumiem że film jest nakręcony "na podstawie książki" ale jednak nic książce nie brakuje żeby aż tak zmieniać ku radości gawiedzi. Jestem tym rozczarowana...
zgadzam się z Tobą! to w końcu film, forma sztuki, nie wyobrażam sobie wymienić Orlando tylko z powodu, że trudniej było go odmłodzić, różnica oczywiście jest, ale subtelna, może za 30-50 lat będzie irytująca, bo mało kto będzie pamiętał o kolejności powstawania filmów, ale dla nas współczesnych powinno być do przełknięcia