Uwielbiam filmy Viscontiego za ich subtelność i głębię myśli a "Lampart" wg. mnie wcale się nie zestarzał. Chyba, że ktoś zechce mu zarzucić to, iż jest niemodny w oczach ludzi przyzwyczajonych do innego rytmu życia i nie dostrzegających tego, że pod stylowym kostiumem i w innym anturażu widzimy tu ludzi przeżywający problemy i rozterki moralne podobne do naszych. Obsada wg. mnie jest bezbłędna, a Burt Lancaster jak najbardziej podołał roli sycylijskiego arystokraty, jakiego Lampedusa przedstawił w książce. Natomiast co do opisu fabuły powyżej - jest tu oprócz Marsylii pomylonej z Marsalą jeszcze jeden błąd, otóż Tancredi Falconeri nie był bratankiem, lecz ukochanym siostrzeńcem księcia Saliny.