Po prostu to, co zrobił na ekranie to arcydzieło, jedna z najlepszych ról w historii kina. Nawet McKellen jako Mikołaj II nie dorównywał mu na ekranie.
Mnie ten film nie porwał. Dziwna narracja, bardzo amerykański, główni bohaterowie bez pogłębionego rysu psychologicznego. Stylistyka lat dziewięćdziesiątych XX wieku zamiast jego początku. Dla mnie to zbyt europejski, mistyczno-salonowy temat by film typu efekciarskiego mógł do mnie przemówić.